środa, 14 listopada 2018

"Notatnik Śmierci" - Anime z fabułą i napięciem jak u Hitchcocka.

Szukając klimatycznego nietypowego Anime, najlepiej powyżej 26 odcinków i w takiej ich ilości zamkniętego, dodatkowo nie wiedząc, który gatunek czy podgatunek takiego Anime wybrać, zdecydowałem się na "Death Note".5 odcinków już za mną, przy czym 32 z tej produkcji jeszcze przede mną; coś czuję, że szybko wchłonę pozostałe epizody, tak, jak wchłania się ciepłe pączusie wprost z piekarni. Serial wybija się wysoko ponad przeciętność: głównie dzięki niebywałemu klimatowi i specyficznej fabule. A fabuła „Death Note”, w której znudzony szkołą licealista zyskuje tajemniczy notatnik, dzięki któremu poprzez zapisywanie w nim nazwisk osób może je ot, tak uśmiercić, mówi sama za siebie: nieszablonowe, oryginalne, a atmosferą tak zachwyca i pochłania widza, że wdziera mistyczny chłód do naszych umysłów i ciał, przenosząc wraz z nim emocjonalno­‑tajemniczą sferę serilu. Dodatkowo, co od razu rzuca na kolana i zastanawia widza, co nie mogło umknąć naszej uwadze, to sposób spotkania bóstwa Śmierci "Ryuka" z Lightem. A samo przecięcie się ścieżek ich losów owiane jest niezwykłą tajemnicą, jakby nie było ono mimo wszystko przypadkowe; wzmacnia to całą produkcję. Grafika jest bardzo dokładna, tzn. ekspresyjna. Przy zbliżeniach i zachowaniu postaci widać mistrzowsko nakreśloną, z dużymi detalami kreskę. „Notatnik Śmierci” pochłania każdą komórkę mojego ciała; niebywałe Anime.




Paradoksalne, naprawdę dość specyficzne w tym Anime i odciskające swoje piętno, swój wkład w ten rodzaj animacji jest to, że przynajmniej na stan 5 odcinka jego całości, nie wiadomo która z postaci wyjdzie zwycięsko ze skutków ingerencji notatnika w ,,ludzkim” doczesnym świecie. „L”, nie dość, że mało o nim wiemy, oraz nie dość, że przebywał on przez cztery odcinki w jakimś odosobnionym, jakby pustym pomieszczeniu, to chce tak samo dopaść samozwańczego, mającego niesamowity zmysł obserwacji, analizy otoczenia i wyciągania daleko idących w przód wniosków Lighta aka Kirę, jak „Kira” chciałby odkryć tożsamość „L”, gdyż ten jest jedynym pomostem między Policją a nim samym, pomagając w ten sposób zdemaskować tokijskiego Mściciela.


Aż nie chce się wierzyć, jak pewny siebie, a jednocześnie mający oczy dosłownie wszędzie, jest niezwykle przejęty, zafiksowany notatnikiem, Light. Bo jak widzimy, obecność potężnej abstrakcyjnej istoty, czyli ,,Bóstwa Śmierci”: Ryuka nie robi na młodzieńcu specjalnego wrażenia, nawet, gdy miał on możliwość, aby posiąść dar widzących ,,martwych” oczu Ryuka, przez które dostrzegłby, tak samo jak Ryuk, tożsamość jak i datę śmierci osoby na którą się patrzy. Light zaczyna wybrzydzać. Wygląda na to, że zechce opieki, czy też wsparcia innego Boga Śmierci.



„Death Note” w każdym kolejnym odcinku, począwszy od pierwszego, a zapewne będzie tak do ostatniego epizodu, gdyż w tym momencie stanąłem na 5­‑tym z nich, fabuła, ba, poszczególne wątki, będą coraz bardziej tajemnicze, zazębiając się wokół istoty notatnika, wprowadzając nowe elementy, z których widz nie zdawałby sobie sprawy, że aż tak i w tym momencie może się jeszcze coś w serialu zmienić. Tak specyfika budowania fabuły, co składa się rzecz jasna, na klimatyczność produkcji, potrafi podnieść jej wartość.

Veni, vidi, vici! To jest enigmatycznie genialne! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obsceniczne szaleństwo i mitologia Lovecrafta. Recenzja komiksu "Neonomicon"

Mroczna, wyjątkowo dogłębna w swej atmosferze, obłędna i zaskakująca w kreowaniu uczucia niepokoju i lęku, oraz tajemnicza, dogłębnie sza...