wtorek, 20 listopada 2018

W pułapce mroku Lovecrafta. Recenzja "Drogi do Szaleństwa"

Horror. Zatrważający stan, negatywne, dziwne zbiorowisko emocji. Już sama nazwa tego sześcioliterowego słowa jest wielce wymowna, mająca duży wydźwięk i znaczenie. W dobie wysoko rozwiniętej sfery popkultury Horror nabiera gigantycznej mocy, siły dotykającej tego co u człowieka prywatne i intymne. Horror, czy to w literaturze czy w kinematografii, niczym potężną siłą sprawczą, pierwotną utkaną masą, ma rodzić w człowieku poczucie strachu, lęku i zgorszenia. Przytłoczenie, fobie, obrzydzenie i obły paraliż emocjonalny, od których tężeją mięśnie twarzy, a źrenice rozszerzają się do średnicy olbrzymich spodków, zalewając swą czernią całe białko oczu, to główne reperkusje doświadczenia przez czytelnika, świadka bądź widza tego co nazywamy horrorem. Lecz wszystko i tak, w większej mierze zależy od odbiorcy takiego gatunku dzieł, gdyż strach i inne emocje, to przede wszystkim oparte o subiektywizm negatywne psychiczne odczucia. Dlatego też pisarzom, filmowcom i scenarzystom różnych widowisk, już od dziesięcioleci jest niezwykle trudno wykreować taki twór, który w swym ostatecznym kształcie i w tym samym stopniu przysłowiowo ,,przerażałby każdego”. Jednak w pierwszym trzydziestoleciu XX wieku pojawiła się pewna persona, osobliwość, której tworzony przez nią „horror”, jako gatunek literacki wywarł wpływ na całe pokolenia pisarzy, ale także twórców innych form przekazu masowej kultury, bez których dziś, sięgające głębi mroku powieści nie byłyby tym czym są obecnie. Tą osobistością, której nadano miano ,,mistrza makabry” i Prometeusza ciężkich psychodelicznych, obłąkańczych, ale i klasycznych horrorów jest H.P. Lovecraft.









Przymierzając się do doświadczenia lektury H.P.Lovecrafta, jakiej by ona nie miała formy: czy to opowiadania, czy bardziej rozbudowanej powieści, musimy zdać sobie sprawę, że w kwestii horrorów będą to niezwykle ciężkie, wręcz namacalnie pochłaniające poczucie bezpieczeństwa, stałości i ciepła emocjonalnego porcje literatury. Oparte na wierzeniach, tradycjach, obrzędach, intymnym odczuciu skrajnych emocji oraz koncepcji istnienia innych, mroczniejszych wymiarów, powieści prekursora beletrystyki grozy i mroku na pewno przestraszą niejednego czytelnika. Ostateczny wydźwięk horroru zależy od samego odbiorcy, lecz co najistotniejsze ów pisarz, w swoich dziełach zgłębia pewien uniwersalizm, który powinien dotknąć każdego z chętnych w zaangażowanie się w jego literackie dzieła. Dla tych czytelników, których nie spotkała ,,przyjemność” doświadczenia żadnej z powieści lub noweli Lovecrafta, warto sięgnąć po nieco szerszy zbiór opowiadań tego autora, pośród których należy uwzględnić "Drogę do szaleństwa", w której zawarł on 29 nad wyraz specyficznych opowiadań. Opowiadań, po których konsument w spokoju czytający ich zawartość, może taki spokojny już nie być, może stać się katatonikiem otoczonym zewsząd przez woal sterylnego, czystego zła. Wciągnięcie przez ,,paszczę szaleństwa” Lovecrafta, to niestety tylko kwestia czasu. Oby nie pochłonęła nas na zawsze.




Kto nieco bardziej interesuje się horrorem, a zwłaszcza jego starą, pierwotną opartą na mitach i legendach wersją, zna zapewne istotę zwaną Cthulhu. Cthulhu stworzył sam Lovecraft. To niezwykle wykreowana, fikcyjna i potężna kreatura, która bez żadnych nie wiadomo jak rozbudowanych jej opisów i udziwnień, w dość prosty sposób swą bytnością i mackowatą fizyczną koncepcją: paskudną hybrydą, po prostu dogłębnie przeraża. Zaskakuje również sam fakt, że ponad 80 lat temu ktoś w ogóle potrafił nadać takiemu jestestwu formę, że wybrał Cthulhu i nadał mu tytuł "Wielkiego Przedwiecznego", który zbudzony w odpowiednim momencie odzyska porzadaną władzę nad światem, co jest niezwykle odważnym zabiegiem, porównywalnym z tym co dla fantastyki zrobił J.R.R. Tolkien. Jednakże oprócz kreacji Cthulhu istnieje również wiele innych symboli , rzeczy oraz zjawisk, którym początek dał Lovecraft, i które po dziś dzień są z nim kojarzone. Wystarczy uzbroić się w cierpliwość i, jako lekturze poświęcić "Drodze do szaleństwa" nieco więcej czasu, niż robi się to zazwyczaj, czytając inne powieści.

Dwadzieścia dziewięć opowiadań w zbiorze H.P. Lovecrafta: prowodyra ,tego co tchnął moc i głębię przerażenia w literaturę horroru i dał inspirację wielu współczesnym pisarzom tego gatunku, będzie kluczowym dla zrozumienia całego dorobku niniejszego autora, którego nie sposób jest nie docenić. Otwierając zawartość "Drogi do szaleństwa" i wczytując się w każdą najdrobniejszą literę pierwszego opowiadania, musimy mieć świadomość tego w jakich czasach i okolicznościach przyszło żyć kreatorowi takiej fabuły, takich wątków, uwypuklającego pierwszoosobowy sposób narracji, kreatora. To plus prywatna interpretacja umieszczonych na łamach zbioru historii, zaowocuje ostatecznym odbiorem całości wszystkich zawartych w zbiorze opowiastek.

Głębokie, prorocze i mistyczne, przesiąkłe nieosiągalną przez jakiekolwiek inne emocje grozą. To coś co nawet w tak nieskromny sposób nie da się w zupełności opisać, występuje już w pierwszej powiastce o klimacie ,,psychologicznego dreszczyku” pt.: "Bestia w jaskini" – gdzie czytelnik ma czuć tą samą wątpliwość, i falującą gdzieś wokół treści opowiadania tajemnicę, której inteligentna niezwykle osobista narracja powoduje, że owej tajemnicy nie powinny usłyszeć nawet najgorsze szumowiny, nawet najgorsi wrogowie. Bez żadnych dialogów, niczym archaiczna ciemność, gęstwina negatywnych emocji - coś pomiędzy strachem a potęgowanym co raz bardziej szaleństwem, H.P.Lovecraft w otwierającym cykl kilkudziesięciu porażających, naturalnie i niezwykle inteligentnie budowanych historii, osiągnął poziom kosmicznego abstraktu, czegoś, co ciężko kategoryzować pośród literatury horroru, co przedłuża się i trwa w większości tych podobnych gatunkowo opowieści, od początku aż do końca niniejszego zbioru, nad którym teraz odważnie deliberuję. Koniec kilkustronicowej "Bestii w jaskini" szokował tak bardzo, że swym prostym obwieszczeniem treści mógł powodować u czytelnika stan bez wyjścia podobny, jak umysł zatracający perspektywę. Szklisto-szary, antropomorficzny stwór nie był bestią, okazał się być czymś, co przed wstąpieniem w czeluści pieczary było człowiekiem.

Nie należy się dziwić temu, że Lovecraft swą obłędną w dosłownym i przenośnym znaczeniu twórczością, wpłynął na całe masy ludzi sięgających po jego przepełnioną esencją niezwykle wrażliwej duszy Lovecrafta beletrystykę.Pośród tych mas znalazły się jednostki, na które pisarz wpłynął bardzo dosadnie. Jednym ze ,,szczęściarzy” okazał się Stephen King, lecz i w tym przypadku nie musi to być podane na papierze. Taką relację najlepiej dostrzec samemu. To bardzo intymny, osobniczy wpływ, o którym w zależności co na człowieka wpływa, ludzie niechętnie się zwierzają. Ciekawym jest to na kim wzorował się Lovecraft, kogo twórczość dogłębnie analizował. Czy bazował tylko na mitologii, obrzędach, emocjonalnej intymności oraz rozumieniu skrajnych negatywnych, przykrych odczuć, które doświadcza człowiek na przestrzeni tysięcy lat ludzkiej cywilizacji? Bądź miał jakiegoś artystę, osobistość, lub zwykłego człowieka, który zainspirował go do tego stopnia, że stał się jak głos w głowie, dzięki któremu pisarze osiągają twórczy trans? Nie jest to do końca określone, ale to, że Lovecraft w wielu opowiadaniach "Drogi do szaleństwa" mieszał porażające klimatem grozy powiastki z motywami przygodowymi, fantastycznymi i m.in. naukowymi jak w oryginalnym dziele na podstawie, którego powstał film o tym samym tytule: "Reanimator", poświadcza nie tylko na korzyść jego różnorodności, zdolności pióra ale i na korzyść niezgłębionych, pierwotnych źródeł, którymi posługując się w swej literaturze daje czytelnikowi ciężkie, makabryczne twory.

Czytając wszystkie 29 opowiadań mistrza makabry, H.P.Lovecrafta, można się poczuć, jakby czytało się zakazaną, niezwykle mroczną księgę, coś otoczonego aurą tajemnicy, oblanego trucizną i klątwą, której tak jak "Puszka Pandory", nikt nie powinien nigdy więcej otwierać, ewentualnie sam autor. Jego beletrystyka, jaka by ona nie była, czy bardzie poetycka, czy porządnie gryząca poczucie stałości psychicznej czytelnika, jest scalona z grozą, paraliżującym strachem, fobiami i lękiem, do tego stopnia, że nawet w oceanach Lovecrafta kryje się siła, która nie tylko daje życie, ale i je okrutnie pruje, niszczy, zabija. Na jego twórczość trzeba poświęcić dużo czasu. Trzeba ją doświadczać powoli, na tyle, by zobrazować sobie, to co na łamach opowiadań nam nakreślił. Najlepiej umieścić tam samego siebie, ale to robimy już na własną odpowiedzialność. No bo kto z nas chciałby znaleźć się w horrorze Lovecrafta? Odpowiedź należy do nas samych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obsceniczne szaleństwo i mitologia Lovecrafta. Recenzja komiksu "Neonomicon"

Mroczna, wyjątkowo dogłębna w swej atmosferze, obłędna i zaskakująca w kreowaniu uczucia niepokoju i lęku, oraz tajemnicza, dogłębnie sza...