niedziela, 3 lutego 2019

Dlaczego "Daredevil", jako serial stał się tak podchodzącą pod fenomen adaptacją komiksowego Uniwersum Marvela?

Pierwszy i drugi sezon "Daredevila", jednego z najpopularniejszych seriali od "Netflixa" nie tylko zmusiły do refleksji oglądającego, nie tylko stanowiły wersję barwnego, świetnie adaptującego rzeczywistości komiksowe "Marvela", widowiska, ale zdołały wykreować taką postać diabelskiego śmiałka - Matta Murdocka a.k.a ,,Daredevil", że należy rzec, że dostaliśmy serial, w którym Daredevil nie jest ani superbohaterem, ani złoczyńcą, lecz kimś neutralnym, kimś, kto krwawi tylko dla siebie, nie chcąc ciągnąć w bagno, w którym się znajduje swoich bliskich, przyjaciół i całego otoczenia, na które wpływa. Natomiast w trzecim sezonie "Daredevila" Matt i jego alter ego zjednoczyli się w jeden byt, stali się ,,tym, co robię w ciemności", pokładając zaufanie w mrocznej stronie sprawiedliwości.


To jaki stosunek ma główny bohater serialu "Daredevil" do Boga, do wiary, do moralnego oczyszczenia zagubionej duszy nie należy rozumieć przez pryzmat religijności i związku z Katolicyzmem, bo odczucia Matta w tym względzie, w ogóle nie mają z tym nic wspólnego. Przez pierwsze 8 odcinków 3-ego sezonu "Daredevila" Murdock zdaje się - i tu przepraszam za wyrażenie - obrzucać Boga gównem, a mówimy o konfrontacji wiary jako duchowości - drodze do zrozumienia siły wyższej, ufności ku własnemu ,,ja", ku własnej osobie. Matt zdaje się, nie jest religijny; pod koniec 3-ego sezonu uduchawia się, zaczyna rozumieć, że sprawiedliwość nawet ,,ślepa" i samozwańcza musi mieć jakieś granice. Trzeba umieć zwyciężyć nad wrogiem w inny niż zabijając go okrutnie, sposób, pokonując go tak, aby stracił równowagę, psychiczne oparcie, stabilizację w każdy możliwy sposób: emocjonalną, fizyczną itp. W przypadku finałowego odcinka 3-ego sezonu "Daredevila", bo nie tak dawno zresztą skończyłem oglądać serial, i co tu dużo mówić, jestem niezwykle poruszony jego końcem, a było to aż  nadto fascynujące 53 min., Matt zapolował na ,,najcenniejszą" zdobycz, poniżył Fiska, on go psychicznie zmiażdżył, i to w odpowiednim momencie, jakby był dla Matta i "Hell's Kitchen" zaplugawionym robactwem, które trzeba potraktować w odpowiedni sposób. Vanessa, która pojawiła się w 12-tym i 13-tym odcinku trzeciego sezonu była największą wadą Wilsona - kochać kogoś, kogo obecność markuje tylko twoje prawdziwe ,,ja" jest gwoździem do trumny twojego jakże optymistycznie zapowiadającego się, zaplanowanego życia. Nie jestem więc ostatecznie pewny, czy po finale sezonu w ogóle można mówić o zwycięstwie kogokolwiek, dosłownie... kogokolwiek: ,,krew, łzy, żal i walka"; nigdy nie zapomnę sekwencji finałowego epizodu trzeciej serii "Daredevila" rozpoczynającej się od telefonu Matta do Poindextera i przekonania go, że Fisk zmanipulował jego życie zabijając dziewczynę, na której mu w jakimś stopniu ,,zależało" i czyniąc siebie jedyną osobą, której Poindexter może zaufać. Uświadomienie sobie tego przez fałszywego Daredevila poskutkowało zaatakowaniem Fiska i Vanessy na ich ceremonii ślubnej, przy czym wcześniej, Poindexter odmroził porzucone w chłodziarni zwłoki Julie i je ze sobą przywiózł. Dalsze, ostatnie minuty finału serialu, to już czysta przyjemność: muzyka, tempo, styl i techniki pojedynków - mimo drobnej głupotki w postaci złamania kręgosłupa Poindexterowi. "Netflix" skasował "Daredevila" w najgorszym momencie, tracąc gigantyczny potencjał w postaciach Matta Murdocka i jego znajomych, Fiska, czy Bullseye'a. Takiej decyzji nie warto nawet komentować. 



Z drugiej strony Fisk to inteligenty łotr, pasożyt społeczny, wywąchujący na kilometr słabość i niestabilność emocjonalną przeciwnika. To adwokat diabła, piekielny pośrednik i Ojciec chrzestny lub głowa mafijnej rodziny w jednym, który częściej lubi patrzeć jak ktoś zabija z jego zlecenia, niż samemu to robić. "Daredevil" nie jest serialem ,,superbohaterskim". Matt krwawi tylko dla siebie, i sam kiedyś powiedział, że ,,czy jako Daredevil, czy jako Matt Murdock, daleko mu do bohatera". Jako serial jest to raczej adaptacja komiksowego Uniwersum.

„Ray” Nadeem, to jest dopiero postać! Wykorzystanie wątku agenta FBI dla wzmocnienia napięcia i dramaturgii serialu było bardzo dobrą ideą, którą wykorzystano wyśmienicie!


A co do poszczególnych odcinków 3-ego sezonu niniejszym omawianego serialu, odcinek 3-ego sezonu "Daredevila" to jeden z najlepszych jego odcinków, zaraz po walce i ucieczce Matta z więzienia - za co wszystko odpowiedzialny był Fisk:  w trzecim lub czwartym odcinku trzeciej serii produkcji, które zobaczyłem do tej pory; wliczając w to pierwszy i drugi sezon. Odcinek ten wycisnął ze mnie pokłady jakiegoś pierwotnego zaskoczenia; poczułem się jakby po moim kręgosłupie przeleciały pająki ciepłych impulsów elektrycznych, a gęsia skórka ,,zaatakowała" ze wzmożoną siłą. Chyba rozpłynę się w tych swoich abstrakcyjnych nerdowskich doznaniach; no bo, patrząc na wydarzenia 5-ego epizodu, jak tu nie ekscytować się - każdy to robi na swoją modłę - sposobem zapoznania widza z wizerunkiem, który większość oglądających i fanów zna z komiksowego pierwowzoru, z sylwetką Poindextera, zwanego popularnie "Bullseye". A przedstawiono go w genialny ,,ludzki", a nie typowy, kojarzony z genezą jakiegoś superłotra z adaptacji komiksowych, sposób. Psychoanaliza Poindextera, z perspektywy odkrywania ,,kart przeszłości" jego osoby , zakrapianej retrospekcją w surowym, dramatycznym, o kolorze przetartego aluminium, tonie, było tak wyjątkowo inne, a jednocześnie pasujące do charakteru całego serialu, że nie było sekundy, aby nie skupiać się przy tym niemożebnym, ,,psychologicznym" napięciu, na historii Poindextera. Nie mały swój udział w tej kreacji miał Fisk, przez którego perspektywę retrospekcji, którą można zaliczyć do ,,ukrytych mocy" Fiska, podobnych do detektywistycznych umiejętności Misty Knight, poznaliśmy przyszłego daredevilowego Bullseye'a. Fisk składając do kupy postać Poindextera, we odtwarzanych wspomnieniach, które sobie wyobrażał był niczym adwokat diabła, Mephistopheles, obserwujący spokojnie duszę ofiary, którą sprowokuje i którą będzie chciał posiąść.


 
Tak niezwykle dramatycznie wykreowanego serialu z objęciem różnych gatunków i specyficznego napięcia, i na dodatek adaptującego historie komiksowego "Uniwersum Marvela", jak "Daredevil" nie miałem przyjemności jeszcze oglądać. Nie wiem, czy to dobre porównanie, ale Mutt Murdock i jego alter ego wydają się być dobrymi odpowiednikami "Mrocznego Rycerza" z DC, przynajmniej pod wieloma względami: sprawiedliwość, jaka by ona nie była, jaką drogą zdobyta, zawsze musi zwyciężyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obsceniczne szaleństwo i mitologia Lovecrafta. Recenzja komiksu "Neonomicon"

Mroczna, wyjątkowo dogłębna w swej atmosferze, obłędna i zaskakująca w kreowaniu uczucia niepokoju i lęku, oraz tajemnicza, dogłębnie sza...