poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Popkulturowy mąż stanu i ojciec chrzestny Komiksu. Recenzja publikacj: "Stan Lee.Człowiek Marvel" Batchelora

Popkulturowa myśl ludzka, popkultura, kultura popularna. Takich określeń używamy, aby opisać zjawisko, które z perspektywy dzisiejszego otoczonego najrozmaitszymi formami kultury obywatela ziemskiej Cywilizacji, na przestrzeni pisanych przez ludzkość dziejów, doniośle opanowało globalną społeczność ludzi, począwszy od stopniowej ewolucji w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku, a na współczesności – schyłku drugiej dekady XXI wieku, skończywszy. Kultura popularna zrodziła się ze starań i pomysłów wcielonych siłą sprawczą, ot pomysłów wielu artystów, reżyserów, pisarzy i innych specjalistów. W swej historii – bo należy potraktować ją niczym inaczej kategoryzowana kultura, która stała się z biegiem czasów wpływającym na życie ludzi i ich spojrzenie na świat zbiorowym nadrzędnym bytem o innym rodzaju egzystencji - nie miała ona łatwo, a zanim z czegoś niszowego osiągnęła status istotny, wybijający ją z pozycji kultury pseudoartystycznej kojarzonej w latach 40-tych XX wieku z magazynami pulpowymi, paskami komiksowymi dorysowywanymi w popularnych gazetach i samymi historiami obrazkowymi, uważanymi przez klasę wyższą i ,,inteligencję społeczeństwa” za przedstawiające tylko krótkie historyjki bez polotu, przeznaczone dla wąskiej grupy odbiorców angażujących się w coś mało poważnego, wydarzyło się bardzo dużo, z czego współczesny społeczny model typowego geeka nie zdaje sobie nawet sprawy.

Przez zglobalizowaną kulturę popularną, lub po prostu popkulturę – zanim narodziła się, jako stworzony dla pragnących rozrywki mas wchodzący w erę rewolucji mediów i technologii, istotny odłam kultury, dojrzewając do swojej współczesnej formy: stanu, który w pełnym znaczeniu tego słowa można nazwać popkulturą - przebrnęło w procesie kreatywnego tworzenia setki twórców, wydawnictw, potentatów firm medialnych i grono najróżniejszych osób, które w odpowiedni dla siebie sposób poprowadziły ,,nową kulturę masową” do bytności w jakiej znajduje się obecnie. W dzisiejszych czasach nie jest ona już segmentem ,,niezobowiązującej, prostej i miałkiej” rozrywki, lecz czymś o wiele głębszym, czymś globalnym, jak i intymnym, co w trudno rozsądnie prosty sposób wytłumaczyć; łączy ona serca, gusta ludzi i ich historie.

Gdy pod koniec lat trzydziestych i na początku lat czterdziestych XX wieku pojawiły się pierwsze komiksy o Kapitanie Ameryce i Supermanie – w oczach dzieciaków z podwórka i żołnierzy gotowych ruszyć na front będącymi mitycznymi herosami gotowymi zwalczać zło w każdej postaci i stawiać mu czoła w niesamowicie przesycony męstwem sposób, stało się naprawdę coś niezwykłego. Skierowane przeważnie do młodszych czytelników i przyszłych rekrutów Armii Stanów Zjednoczonych – bo komiks z tą formą i ideą jaką kojarzymy ją obecnie narodził się w Ameryce Północnej, w USA, jako duża część ,,kultury propagandy” - opowieści z narracją umieszczaną w dymkach, podkreślającą ,,ruch” kadru, jakby obraz danej chwili był zamrożonym w czasie, przeniesionym na dwuwymiarową płaszczyznę fragmentem realnej rzeczywistości, zaczęły, uwydatniając raczkujący gatunek science-fiction, dość odważnie przedstawiać motyw superludzi, którzy do tej pory występowali raczej w baśniach, a teraz, no cóż, stawiają czoła złu tak realnemu, jakby zaczerpniętemu wprost podwórka ludzkiego życia, i to na dodatek w komiksach. Do ewolucji i zarazem rewolucji komiksu, ciągnącego za sobą powoli wstępującą na wyższy stopień doświadczenia: popkulturową myśl ludzką, przyczyniły się niesłychanie istotne w tym względzie, wręcz o pierwotnym, prometeuszowym, okalanym palmą pierwszeństwa znaczeniu, wydawnictwa tworzące i publikujące komiksy: "Timely Comics" i "National Allied Publications", które z czasem przekształciły się odpowiednio w: "Marvel Comics" i "DC Comics".

Nad tym, w jak nie mający górnych granic, gigantyczny, sięgający daleko poza sferę narracji graficznych, sposób, giganci Komiksu przyczynili się do usadowienia kultury popularnej, co jest zarazem odważnym i istotnym stwierdzeniem, wprost do panteonu kultury, którą Cywilizacja Gatunku ludzkiego na przestrzeni dziesiątek lat potrafiła stworzyć do tak zajmujący ogromną część segmentu rozrywki, rozmiaru, nie sposób z dokładnym analizo-twórczym i opiniotwórczym ujęciem, w niniejszym, krótkim kilkustronicowym wywodzie tego rozważyć. W ogóle ciężko jest, aby zwięźle, uwzględniając zarówno potknięcia, jak i najbardziej charakterystyczne dokonania piewców komiksowego działu popkultury, wymienić i omówić na tak krótkim obszarze siłę i wydźwięk komiksu: tego dlaczego z wyszydzanej przez ,,kulturę piękną” mało istotnej formy kultury z równie mało istotnej popkultury, stał się on czymś tak silnym, podwyższającym wartość kultury masowej do równej ,,klasycznej kulturze” miary; oraz tego, dlaczego jego wpływ na współczesną egzystencję społeczeństwa stał się tak ogromny. Tak, rzeczywiście, to cudowny, zajmujący myśl temat - temat będący niczym rzeka lub małe jeziorko, które nagle okazuje się być częścią ogromniastego Oceanu; temat na inną okazję, mimo iż historia kultury masowej przez pryzmat pojawienia się w jej eterze Stana Lee i pociągnięcia jej za sobą przez jego iście bezcenny, promieniujący żywym procesem kreatywności dar, który Stan w sobie miał jest głównym meritum niniejszych rozważań. Ten lubiący psotny, zawadiacki, luźny, a zatem bardzo przyjazny sposób porozumiewania się z miłośnikami komiksów Marvela, jak i samych superbohaterów i komiksów w ogóle, człowiek, któremu Marvel i grono twórców Komiksu zawdzięcza bardzo dużo, to gigant współczesnej kultury popularnej, którego wpływu na popkulturę właśnie, a tym samym na charakter ogółu kultury będącej wypadkową ciągłej adaptacji Cywilizacji Człowieka, jest niezaprzeczalnie istotny, co można podnieść do skali ,,bezcenności”. Dodatkowo będąc świadkiem rozwoju kultury popularnej nie sposób jest, ot tak przejść obok Stana Lee obojętnie. To persona o tak silnej osobowości, której, jako sympatyk zjawiska popkultury, miłośnik jej najróżniejszych form w tym komiksów, filmów, seriali superbohaterskich, nie mogłem nie docenić. Nie mogłem patrzyć się bezczynnie, jak na półce w księgarni o krawędź ściany regału opiera się i czeka na kolejnego ,,swego wyznawcę” publikacja biograficzna Boba Batchelora pt. "Stan Lee. Człowiek Marvel". Głos trzeźwo myślącego geeka podpowiedział mi, że tę pozycję muszę mieć. Historia tego, kto stworzył Marvela, i znaczącą wpłynął na kulturę komiksu do tego stopnia, że ma ona tak globalną, sięgającą różnych form przekazu, silną pozycję, musiała zostać uważnie potraktowana tudzież przeczytana z pełnym oddaniem i zrozumieniem tej persony, która zawsze chciała tworzyć i dawać coś ludziom od siebie. 


Stan Lee - człowiek Legenda, ikona popkultury; Bóg i super-pozytywny abstrakt kultury masowej. ,,Stan the Man" potrafił w sprawić, że czytelnicy komiksów, jacy by oni nie byli, zakochają się w superbohaterach; że każdy z nas bez względu na wiek znajdzie w historiach obrazkowych coś, co nas reprezentuje. Po lekturze pozycji Boba Batchelora, morze pełnych szacunku i silnych charakterem dziękczynnym określeń płynie z moich myśli wprost do ust ku osobie Stana Lee. Używając prostych zdań wobec osobistości ,,Stana the Mana”, podsumowując to, czego dowiedziałem się o całym jego życiu, w którym zwłaszcza w ostatnich 20 latach nie wszystko było takie, jakie chciałby Stan aby było, określiłbym go ,,popkulturowym mężem stanu i ojcem chrzestnym komiksu". Podążając rytmem przedstawiania informacji z publikacji Batchelora, idąc za sposobem uwypuklenia dziejów bohatera popkultury, który wszystko o czym w jej sferze pomyślał, od razu, niczym Midas obdarzony cudownym dotykiem, tworzył i zamieniał w złoto, nie byłbym sobą, gdybym nie polecił każdemu miłośnikowi wątku herosów rozprzestrzenionych w rozmaitych formach kultury popularnej i wszystkim wielbicielom komiksu: biografii Stana Lee, którą właśnie ten autor specjalizujący się w zagadnieniach popkultury, a w szczególności wpływie poszczególnych jednostek na jej rozwój, napisał. Nic dodać nic ująć, mamy tu wszystko, czego o Stanie Lee można by po takiej typu pozycji oczekiwać; wszystko co być powinno, by przedstawić go w takim świetle, aby uwzględnić najbardziej pozytywne jego strony. Każda informacja wytłuszczona w publikacji, w której nie zabrakło nawet formy reportażu z pola bitwy między samym wielkim i zasłużonym dla kultury popularnej Stanem a wielkim Marvelem i jego współpracownikami, którzy chcieli – słusznie bądź nie, to nie wiadomo – okraść go z godności, jest nad wyraz szczególnie istotne. Dlatego nie chcę pozbawiać przyszłych czytelników dzieła Batchelora tej wielkiej przyjemności doświadczenia biografii Stana Lee, która również uwzględnia historię komiksu; tym samym nie będę zalewał ich falą spoilerów treści w niej zawartych.

Zatem miłośnicy komiksu, nerdzi i ,,wyznawcy Stana Lee”, czym prędzej pospieszajcie do księgarni, kupujcie, czytajcie, i oddajcie jej fanowską cześć: biografię Stanley'a Liebera a.k.a Stana Lee pt. "Człowiek Marvel", zawierającą w sobie ujęcie historii komiksu i istotnej rewolucji w kulturze popularnej, jaka miała miejsce w ramach czasowych ostatnich 70 lat. Osobiście, zdając się na mój fanowski, intuicyjny zmysł, jestem pod gigantycznym wrażeniem tego w jaki sposób Batchelor zaprezentował, ba, przedstawił nam postać kochającego komiks, ludzi, i ,,swoich największych wyznawców", Stana Lee. To wzruszająca opowieść o człowieku, ba, osobistości, której nigdy nie brakowało serca i zaangażowania w procesie kreatywności. To po części sprawozdanie z życia kogoś, kto nauczył ludzi rozumieć komiksy i rozkochał nas w popkulturze! Stan, mimo że nie ma już Ciebie wśród nas, dziękujemy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obsceniczne szaleństwo i mitologia Lovecrafta. Recenzja komiksu "Neonomicon"

Mroczna, wyjątkowo dogłębna w swej atmosferze, obłędna i zaskakująca w kreowaniu uczucia niepokoju i lęku, oraz tajemnicza, dogłębnie sza...